Strasburg znów na straży tajemnicy dziennikarskiej
18-04-2013
Przeszukanie przez policję redakcji gazety i żądanie wydania dokumentów, które posłużyły do przygotowania artykułu prasowego, powinno być środkiem ostatecznym i stosowanym z rozwagą – stwierdził Europejski Trybunał Praw Człowieka w wyroku w sprawie Saint-Paul Luxemburg SA przeciwko Luksemburgowi (skarga nr 26419/10). To ważne orzeczenie określające granice ingerencji organów państwa w funkcjonowanie mediów. Trybunał przypomniał w nim, że stosowanie narzędzi ingerujących w prywatność dziennikarzy oraz w tajemnicę dziennikarską może prowadzić do naruszenia konwencji praw człowieka.
Skargę do trybunału złożył wydawca luksemburskiego dziennika „Contacto”. W gazecie tej ukazał się artykuł autorstwa Domingos Martins na temat rodzin, które utraciły władzę rodzicielską nad dziećmi. Dziennikarz opisał m.in. przypadek dwojga małoletnich oraz przedstawiciela opieki społecznej, podając ich personalia. Sprawę zgłoszono policji, która wszczęła postępowanie o zniesławienie, a także naruszenie ustawy o ochronie małoletnich. Policjanci uzyskali sądowy nakaz przeszukania redakcji oraz zajęcia wszelkich dokumentów, także w formie elektronicznej, mogących mieć związek ze sprawą. W Strasburgu luksemburski rząd argumentował, że przeszukanie było konieczne, aby ustalić dane autora tekstu i pociągnąć go do odpowiedzialności.
Trybunał uznał jednak, że aby dotrzeć do autora, wystarczyło sprawdzić, że na oficjalnej liście pracowników „Contacto” figurował dziennikarz o nazwisku De Araujo Martins Domingos. Przeszukanie redakcji nie było więc wcale niezbędne. Dlatego w ocenie trybunału wizyta policjantów w siedzibie gazety naruszyła prawo do „poszanowania mieszkania” wydawcy, chronione jako element prawa do prywatności (art. 8 konwencji).
Warto zauważyć, że trybunał rozszerzył w wyroku pojęcie prywatności na sferę związaną z działalnością zawodową i objął ochroną – tradycyjnie zarezerwowaną dla miejsca zamieszkania – także miejsce pracy. Tak szeroka koncepcja prywatności, po raz pierwszy sformułowana w 1992 r. w orzeczeniu Niemietz przeciwko Niemcom (sprawa dotyczyła przeszukania w kancelarii adwokackiej), na trwałe wpisała się już w strasburskie standardy.
Dodatkowo ETPC stwierdził naruszenie art. 10 konwencji – swobody wypowiedzi. Zbyt ogólny nakaz przeszukania i zajęcia „wszystkich dokumentów” stwarzał duże ryzyko ujawnienia dziennikarskich źródeł informacji, także tych niezwiązanych ze spornym artykułem. Wyrok potwierdził zatem, że tajemnica dziennikarska, gwarantująca m. in. anonimowość informatorom dziennikarzy, wciąż cieszy się silną ochroną trybunału. Nadal uznawana jest za jeden z kluczowych elementów wykonywania przez media funkcji „publicznego kontrolera”. Bez takiej ochrony źródła mogłyby się obawiać przekazywania prasie ważnych informacji.
Na istotną rolę tajemnicy dziennikarskiej dla wolności słowa trybunał zwracał już uwagę we wcześniejszych wyrokach, m.in. Goodwin przeciwko Wielkiej Brytanii, Roemen i Schmit przeciwko Luksemburgowi czy Telegraaf Media Nederland i inni przeciwko Holandii. Każde ograniczenie tajemnicy dziennikarskiej musi być proporcjonalne, adekwatne, szczegółowo uzasadnione i stosowane dopiero, gdy zawiodły mniej inwazyjne metody. Niedopuszczalne jest, aby tego rodzaju środki nie były konieczne, a tylko wygodne do wykorzystania dla organów ścigania czy służb specjalnych.
Wyrok w sprawie luksemburskiego wydawcy jest więc kolejnym sygnałem ostrzegawczym dla władzy, która chciałaby zbyt łatwo kontrolować media. Taki sygnał wydał też niedawno polski sąd w procesie red. Bogdana Wróblewskiego przeciwko CBA. Sąd uznał, że CBA bezprawnie pozyskiwało billingi dziennikarza, naruszając jego prawo do prywatności, ale także gwarancje wynikające z tajemnicy dziennikarskiej.
Takie podejście sądów krajowych chroni funkcjonowanie wolnych mediów przed nadmierną ingerencją państwa i oszczędza nam przegranych procesów w Strasburgu. Byłoby dobrze, aby pod wpływem takich wyroków oraz przedstawionych standardów strasburskich zmieniła się także praktyka służb w działaniach podejmowanych wobec dziennikarzy.
Dorota Głowacka
Tagi: